Stanisław Nyczaj
W wielobarwnym płomieniu uczuć
Twórczość Elik Aimée cechuje przede wszystkim spontaniczność.
Poetka „rzuca” myśli i uczucia na kartkę, chcąc utrwalić chwilę
wzruszenia. Chcąc wyrazić swoje przeżycie. Wszystko jest poezją –
zdaje się mówić w ślad za Edwardem Stachurą – wszystko, co wywołuje
w nas silniejsze wrażenia, co porusza struny naszej wrażliwości. Poezją jest
wspominanie tych wciąż bliskich sercu, którzy już odeszli a nadal w nas
trwają (np. do głębi poruszył mnie wiersz „Z ojcem”). Poezją
jest przepełnione szczerym, niekłamanym sentymentem wywoływanie klisz pamięci
kadr po kadrze. Poezją jest obcowanie z przyjaciółmi: rozmowy, rozstania z
nimi i ciągłe powroty. Wreszcie niezaprzeczalną poezją jest przywoływanie
Ukochanego.
Ale przecież to wszystko, co da się w sobie i wokół „zgromadzić”,
jest też ulotne, niepewne, chybotliwe. Bo w gruncie rzeczy to od nas zależy,
na ile potrafimy je wydobyć, nazwać, zobrazować w metaforach, uwydatnić w
porównaniach, ozdobić epitetami.
Wiersze Elik Aimée, będące mową uczuć i mową przemiennych nastrojów,
wynikają z podziwu i zachwytu dla urody świata, z zadumy nad minionym czasem i
z potrzeby miłości.. Jednakowoż są ponadto skupianiem się nad samą sobą,
własnym losem, nad nieubłaganym przemijaniem i jednocześnie są odnajdywaniem
sensu osobistego istnienia w lustrze otaczającego świata.
Tytuł tomu „Do spalenia” jest tyleż prowokujący, co przekorny.
Chciałoby się „sprostować”: do spalenia ogniem wszechobejmującej
miłości. Przypominają mi się zaraz słynne „Płonące sztandary”
Władysława Hasiora, jego obraz „Płonące drzewo”. To jakby świat
rozbłysnął w pożarze zachodzącego słońca. I zarazem w ogniu naszego nim
urzeczenia.
W poezji Elik Aimée ponadto dziwnie i ciekawie przenikają się istnienie z
nieistnieniem, życie z obumieraniem, naiwność dziewczęcego niemal wzruszenia
z refleksją kobiety, która już w życiu przeszła niemało. To nie sprzeczności,
a umiejętność wyrażania swoich stanów duszy w różnych sytuacjach. Z iście
kobiecą wrażliwością i subtelną uczuciowością. Taki dar podchwytywania w
słowa tego, co zwiewne, niepewne, nietrwałe, to już niebłaha poetycka zdolność,
rokująca piękne nadzieje.